Gry szkoleniowe – czy zarządzania można się nauczyć poprzez rozrywkę? Wywiad Karoliny Głowackiej z CEO Pracowni Gier Szkoleniowych, Joanną Średnicką w TOK FM
Karolina Głowacka: 8:41, Karolina Głowacka, w studio Pani Joanna Średnicka z Pracowni Gier Szkoleniowych. Dzień dobry.
Joanna Średnicka: Dzień dobry.
KG: Gry szkoleniowe to są takie gry dla korporacji, dużych, małych firm, zespołów, grup, przyjaciół, jak to określić?
JŚ: Tak naprawdę dla wszystkich. To znaczy, oczywiście, najczęściej i najliczniej korzystają z tego duże organizacje, czyli duże firmy. Jest to kwestia w jakimś stopniu budżetowa, natomiast sama idea, bardzo prosta, to założenie, że najlepiej się uczymy przez doświadczenie, a jeszcze lepiej kiedy jesteśmy zaangażowani i przy tym fajnie się bawimy. Wtedy takie doświadczenie pozostaje z nami na dłużej. I to jest wykorzystanie mechanizmów gier, czyli wszystkiego, co znamy z rozrywkowych gier, do tego, żeby ludzi czegoś nauczyć.
KG: Gry szkoleniowe i gry integracyjne na różnych wyjazdach integracyjnych to jest to samo, czy integracyjne są częścią, elementem? Jak to ustalić?
JŚ: I tak i nie. Spektrum tego, co możemy wrzucić do szufladki „gry szkoleniowe” jest bardzo duże: od prostych ćwiczeń, które służą temu, żeby ludzie się lepiej poznali, również w działaniu, do poważnych symulacji biznesowych, w których uczymy ludzi, w jaki sposób zarządzać firmą, w jaki sposób zarządzać finansami, czy też gry stricte edukacyjne. Tworzymy też gry, które umożliwiają lepsze zrozumienie różnych wyzwań, jakie stoją przed współczesnym światem, bo do tego też gry są coraz częściej wykorzystywane. Jeśli sobie pomyślimy, że szachy są tak naprawdę najbardziej klasyczną grą edukacyjną, one powstały po to, żeby pomagać strategom zarządzać armią na polu bitwy…
KG: …i są świetną metaforą!
JŚ: Są świetną metaforą. One się już trochę odkleiły i oderwały od tego kontekstu. Teraz gramy w nie głównie po to, aby nauczyć się myślenia strategicznego, żeby nauczyć się podejmować decyzje pod presją czasu, nauczyć się myśleć, zanim coś zrobimy, więc te konteksty są oderwane od pola bitwy. Ale jeśli przypomnimy sobie o ich pierwotnej funkcji, okazuje się, że najbardziej klasyczna gra jest grą edukacyjną.
KG: Muszę się Pani przyznać, proszę nie zrozumieć mnie źle, ale takie hasło „gry integracyjne”, „wyjazdy integracyjne” kojarzy mi się trochę z żenadą, że robimy jakieś głupawe rzeczy. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i nagle mamy się łapać za kostki i mówić, kiedy się urodziliśmy i jaki jest nasz ulubiony kolor.
JŚ: Rzeczywiście jest tak, że w Polsce, sięgając do tych kilkunastu czy kilkudziesięciu lat wstecz, kiedy metoda gier zaczęła się w Polsce rozwijać, ona jakoś tak się nam połączyła z integracją. To znaczy, że gry to jest integracja. Natomiast nasza historia jest taka: zaczynaliśmy 12 lat temu i pierwszy mój kontakt z grą, to była gra do zarządzania sytuacją kryzysową, czyli tak naprawdę kontekst zupełnie inny niż łapanie się za kostki i dobra zabawa. Więc tak jak mówiłam na początku, to spectrum jest bardzo szerokie, i rzeczywiście, jak „wklikamy” sobie w Google „gry”, to prawdopodobnie wyskoczy nam mnóstwo firm, które oferują gry integracyjne. Natomiast coraz bardziej i coraz więcej jest zastosowań związanych z uczeniem ludzi czegoś, co w innych metodach jest trudniejsze do zrobienia, bo – już sięgając do klasyków – jak mówiliśmy o szachach, można też powiedzieć o Konfucjuszu, który powiedział: „powiedz mi, a zapomnę; pokaż mi, a zapamiętam; daj mi doświadczyć, a zrozumiem”. Czyli to jest metoda, która wrzuca nas w jakiś świat, my mówimy, że to jest taki symulator lotów dla managerów, dla ludzi, którzy zarządzają organizacjami. Tak jak nie chcielibyśmy polecieć samolotem z pilotem, który się uczył latać z Power Pointa albo z książek, tak samo można przenieść wiele wyzwań zarządzania, czy wiele wyzwań, z którymi my, jako ludzie, się mierzymy, do świata gry.
KG: To poproszę o przykład: jak wygląda gra, która polega na zarządzaniu sytuacją kryzysową?
JŚ: Gra, w której coś robimy razem, wdrażamy jakiś projekt, i nagle okazuje się, że budżet, który mieliśmy na początku, się kończy.
KG: A to ci niespodzianka!
JŚ: Nagle musimy poradzić sobie z sytuacją, w której tego budżetu nie ma, wtedy musimy uruchomić coś, co jest zasobem do uruchomienia w takiej sytuacji, czyli kreatywność, umiejętność współpracy, umiejętność dogadywania się, zarządzania zasobami ograniczonymi, czyli coś zupełnie odległego od tego, o czym Pani powiedziała – biegania po lesie i łapania się za kostki.
KG: Jak długo może trwać taka gra? Czy to jest tak, że siadamy przy stole i w godzinę wszystko się zamyka, czy to może trwać np. cały dzień?
JŚ: Są gry krótkie, jeśli mamy do czynienia z jakimś treningiem kompetencji, który możemy przenieść na krótkie ćwiczenie, to może to być gra godzinna. Ale są też rozbudowane symulacje, w których ludzie grają przez dwa dni – przez dwa dni zarządzają wirtualną, w tym przypadku odtworzoną na planszy, firmą. Podejmują decyzje w czasie rzeczywistym, natomiast widzą konsekwencje z rundy na rundę, co się wydarzyło: podejmuję decyzję w tym roku [przyp. red. w tej grze runda jest odpowiednikiem roku], widzę, co się wydarzy w następnym roku. W grze mamy więc skondensowany czas: mogę przeżyć w ciągu trzech godzin czy dwóch dni, jeśli mamy rozbudowaną grę, kilka lat funkcjonowania firmy. I taka jest idea, żeby w takim doświadczeniu spłaszczyć ludziom czas – że możemy w ciągu krótkiego czasu zobaczyć konsekwencje naszych działań w przyszłości.
KG: Ale jednak sytuacja gry czy wyjazdu, gdzie mamy te gry, albo takiej sytuacji właśnie, mimo wszystko jednak, mało stresującej – bo gramy, w porównaniu z rzeczywistością, realną odpowiedzialnością, realnymi pieniędzmi, realnymi miejscami pracy itd., to są i tak dwie różne rzeczy. Czy to naprawdę da się przełożyć? To, czego jakoś tam nauczyliśmy się w grach szkoleniowych: sposobu myślenia, reagowania, to jest jednak inny świat!
JŚ: Jasne, i to jest, tak naprawdę, zaleta tej metody, że podejmujemy decyzje w bezpiecznych warunkach. To znaczy, że mogę eksperymentować z decyzjami, mogę eksperymentować też sam ze sobą, bo to jest mocne narzędzie do trenowania swoich indywidualnych umiejętności i zobaczenia, jak się zachowuję w pewnej sytuacji. Wracając do sytuacji kryzysu – jak się zachowuję, w momencie kiedy świat, który wydawało mi się, że jest uporządkowany i wiem, co się wydarzy, naglę przestaje istnieć i jestem w sytuacji niepewności. Tutaj oczywiście wszystko zależy od omówienia gry. To odróżnia szachy czy inną grę, która na początku powstała jako gra edukacyjna, to jest Monopoly, znana nam wszystkim gra planszowa, która w swoim założeniu na początku XX wieku, zaprojektowana przez lewicującą feministkę, powstała po to, żeby pokazać patologie systemu kapitalistycznego i patologie posiadania ziemi, skupienia tej własności w jednych rękach. Monopoly oderwało się od tego kontekstu i teraz uznajemy, że to jest świetna gra rozrywkowa. Natomiast autorka tej gry stworzyła ją po to, żeby pokazać, jakie są konsekwencje systemu, w którym żyjemy – początek XX wieku, czyli duże poczucie niepewności, niepokoju, rodzące się monopole. Gra, w założeniu swoim edukacyjna.
KG: (śmiech) Zawsze byłam w tym beznadziejna.
JŚ: (Śmiech) No właśnie, w grze rozrywkowej kończymy grę i zostajemy z jakąś swoją indywidualną refleksją – w tym byłam dobra, w tym byłam niedobra, natomiast nikt z nami o tym nie rozmawia. Najczęściej nie dyskutujemy naszych decyzji, naszych strategii. Tym, co odróżnia gry szkoleniowe od gier rozrywkowych, jest wszystko to, co się dzieje po grze. Mówimy, że nauka zaczyna się wtedy, kiedy gra się kończy, kiedy mamy czas na omówienie, na przedyskutowanie na bardzo różnych poziomach. Dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam, a dlaczego nie zrobiłam pewnych rzeczy? Jak się poczułam w momencie, kiedy ktoś inny zrobił coś?
KG: Okej, i potem następuje ten etap interpretacji, ale jeśli np. uczestniczę w takiej grze ze swoim szefem czy szefową, to też jest stres, bo przecież, jak pani powiedziała, mamy ten skondensowany czas, trudne decyzje, trudne wybory, i ja niby tutaj gram i mam się czegoś uczyć, ale skąd mam wiedzieć, że ten szef czy szefowa nie pomyśli sobie „Hm, tutaj zachował/-a się w tej grze źle, to lepiej przy najbliższych zwolnieniach pozbyć się tej osoby”. Słowem: wywołuje to, wyobrażam sobie, taką stresującą sytuację, że możemy zostać ocenieni jako realni pracownicy na podstawie tego, jak zachowaliśmy się w grze, mimo, że ona ma być szkoleniowa.
JŚ: To jest bardzo ważny wątek, którego Pani dotyka. Rzeczywiście tu wracamy do podstawowej rzeczy w zarządzaniu, czyli do kultury organizacyjnej. Jeśli rzeczywiście mamy taki niepokój, że to, co zrobimy, zostanie wykorzystane przeciwko nam, to gry, tak samo jak każda inna sytuacja, mogą być dla nas stresogennym zdarzeniem i niechętnie w nie wejdziemy. Ale jeśli mamy do czynienia z kulturą, w której rzeczywiście mamy nastawienie na rozwój i wiemy, że to narzędzie zostanie wykorzystane po to, żebyśmy my się mogli rozwijać, to tego ryzyka nie ma. Jest też trochę tak, że – mówię z naszego doświadczenia – coraz mniej jest takich miejsc, w których tego typu niepokoje pojawiają się wśród pracowników. To znaczy, że ta kultura zarządzania i poziom managerów jest coraz wyższy i te historie, które znamy sprzed 10, 15 lat, już są coraz rzadsze.
KG: To w drugą stronę, np. zespół bierze udział w takiej grze, łącznie z szefem, czy szefową, i później państwo to interpretują – to też jest niewygodne dla szefostwa, bo nagle ktoś w otwarty sposób może zinterpretować lub skrytykować ich decyzje wobec całego zespołu.
JŚ: To jest metoda bardzo demokratyczna. Wszyscy na początku wiedzą, co się będzie działo i żadne omówienia, żadna część interpretacji nie dzieje się poza grupą czy poza ludźmi. Więc zawsze wszyscy, którzy uczestniczyli, mają równy głos. Nie chciałabym w ogóle iść w kierunku takiego wyostrzania części oceniającej w grze, bo to bardzo rzadko jest intencją i bardzo rzadko się dzieje. Wspólne granie przede wszystkim przynosi dużo pozytywnych doświadczeń i raczej odkrywania talentów, dotychczas nieodkrytych, niż skupiania się na tych słabych stronach. Mieliśmy taki przypadek, i to osobiście mnie przekonało kilkanaście lat temu do tej metody, kiedy właśnie w grze o zarządzaniu kryzysowym, ujawnił się niesamowity talent negocjacyjny jednej z pracowniczek, która do tej pory była asystentką. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego została gdzieś„zbunkrowana” do mniejszych zajęć, i po prostu rozkwitła w tej symulacji w taki sposób, w jaki nikt się nie spodziewał. Prawdopodobnie w rzeczywistości nigdy nie dostałaby szansy, nikt by jej nie zaproponował takiego zadania. Z radością rok później odkryliśmy, że awansowała i się rozwija – to był dla niej taki moment rozwojowy. Więc raczej z doświadczeń wychodzą z tego pozytywne rzeczy niż jakieś negatywne wnioski o ludziach.
KG: Nasz słuchacz, pan Bartek, ma kilka pytań: Czy gry, o których mowa, to gotowe rozwiązania? Czy daje się je zastosować w skomplikowanych organizacjach? Czy może taką grę się robi specjalnie dla kogoś?
JŚ: (uśmiech) Tu na wszystkie pytania odpowiedź może być „Tak”, to znaczy, robi się je w skomplikowanych organizacjach, jak najbardziej, i im bardziej skomplikowana rzeczywistość, którą chcemy ludziom pokazać i dać ją zrozumieć, tym gra jest bardziej adekwatnym narzędziem, bo możemy w krótkiej, angażującej grze przedstawić strukturę firmy, albo jakiś obszar biznesowy, który jest trudny do wytłumaczenia. Czy się robi na miarę? Tak. Istnieje mnóstwo gier gotowych, które są w stanie uchwycić większość współczesnych wyzwań zarządzania, ale też projektuje się, my też się tym zajmujemy – projektowaniem gier na potrzeby konkretnej organizacji. Jeśli jakiś proces albo coś, co ma być odtworzone w grze, jest tak unikalne, że nic innego, podobnego na świecie nie istnieje, to, jak najbardziej, gry się projektuje i my to robimy.
KG: Czyli najważniejszą sprawą, która stoi za taką koncepcją gier szkoleniowych, jest praktyka w bezpiecznych warunkach.
JŚ: Dokładnie. To jest taki slogan, pod którym większość firm, które się tym zajmuje, się podpisało.
KG: „Praktykuj bezpiecznie”
JŚ: Tak, to jest ten symulator lotów, nie tylko dla organizacji, dla managerów, ale też, co warto wiedzieć, coraz baczniej przyglądają się grom również ludzie zainteresowani losami świata. To znaczy w jaki sposób, te problemy, jakie przed nami stoją, możemy rozwiązać, chociażby dając doświadczyć ich w grze i później rozpoczynając bardziej partnerską i bardziej opartą na faktach, a mniej na emocjach czy jakichś stereotypach, które mamy w głowie, dyskusję.
KG: Gdzie to jest wykorzystywane? Bo w takich firmach w zarządzaniu to jasne, ale może np. w wojsku?
JŚ: Wojsko to jest rzeczywiście jedno ze źródeł gier, gry strategiczne były wykorzystywane w wojsku. Ja oczywiście pacyfistycznie podchodzę do świata..
KG: Czyli rozwiązanie pokojowe jest zawsze najwyżej punktowane?
JŚ: Tak, i bardziej mnie inspirują takie wykorzystania, które np. w Stanach Zjednoczonych jest ogromny ruch Games for Change, gdzie twórcy gier zastanawiają się w jaki sposób w gry video można wbudowywać wątki, które będą miały walor edukacyjny. Nawet Barack Obama w swoim czasie współpracował z doradcą do spraw gier, zastanawiając się w jaki sposób gry video, ogromny rynek, wart miliardy na świecie, może także być medium komunikacji do wciągania ludzi w dyskutowanie o kwestiach klimatycznych, o kwestiach ubóstwa, o kwestiach uchodźców. Jest sporo takich gier, jednych lepszych, innych gorszych, jak to w życiu, które dotykają tego problemu. Ja wierzę, że gry to jest język komunikacji XXI wieku.
KG: Bo gry wciąż często interpretuje się jako coś infantylnego, to znaczy, hasło „gra o uchodźcach” brzmi dziwnie. Tymczasem rozwijają się takie metody, które powodują, że to jest naprawdę na poważnie.
JŚ: Tak, i jeśli sobie pomyślimy o dzisiejszym pokoleniu młodych ludzi, to już nawet trudno zadawać pytanie, czy oni lubią grać, oni po prostu grają. I jeśli pomyślimy o medium komunikacji, którym chcemy do nich dotrzeć, to jakkolwiek dla nas, gra o uchodźcach brzmi dziwnie, dla nich dziwna nie jest. To jest po prostu jeden z kanałów, którym być może trzeba docierać do młodego pokolenia, żeby się z nimi komunikować ich językiem.
KG: Bardzo serdecznie Pani dziękuję za opowieść. Pani Joanna Średnicka z Pracowni Gier Szkoleniowych opowiadała dla państwa o grach szkoleniowych. Dziękuję serdecznie.
JŚ: Dzięki.